niedziela, 13 marca 2011

TOP 5 wśród greckich rzeźb starożytności

Za dużo dziś wyrzuciłam z siebie słów dlatego obawiam się, że ich pula się powoli wyczerpuje. Nie wiem ile będzie mi ich jeszcze dziś potrzeba, więc kierując się maksymą "przezorny zawsze ubezpieczony", zamieszczam jedynie ranking moich TOP 5 wśród greckich rzeźb starożytności (co jednak nie było łatwym zadaniem...). Enjoy!

Miejsce 5  
Pijana kobieta


Miejsce 4
Nike z Samotraki



Miejsce 3 

Faun Barberini


Miejsce 2

Skopas - Bahantlka



Miejsce 1 !!!
Lizyp - Silenus i Dionizos

wtorek, 8 marca 2011

Idealny prezent na dzień kobiet, czyli 'anielski' Dawid.

Witajcie!

Dzisiejszy post w całości dedykowany jest trzem osobniczą płci pięknej (tak z okazji dnia kobiet), a mianowicie: Zuuu, Oliw i Oli, które to każdego tygodnia spędzają ze mną (co niekiedy graniczy z cudem) ponad cztery godziny jakże absorbujących wykładów z historii sztuki. Co można łatwo przez to rozumieć, towarzyszą mi przy wspólnych zachwytach, wykrzykach i okrzykach różnej treści i różnego zabarwienia, a także wspólnie nie dowierzają, szturchają i ziewają podczas mniej ciekawych momentów. No chyba, że w grę wchodzi twórczość np. Camille Claudel czy Augustina Rodin'a - wtedy o jakimkolwiek ziewaniu nie ma mowy. Podobnie było i dziś, chociaż nie przez cały czas. Inspiracją bowiem do napisania owej notki była wszystkim doskonale znana rzeźba, która to wywołała dziś tak wielkie poruszenie wśród żeńskiej części słuchaczek.

 Przedstawiam Wam zatem wielkiego i pięknego Dawida! Prosto spod dłuta idealnej i jakże utalentowanej ręki, należącej do nikogo innego jak Michała Anioła Buonarroti'ego, czyli wielkiego renesansowego rzeźbiarza, który przez wielu miłośników sztuki uważany jest za najzdolniejszego w jej całokształcie.
O kim, a raczej o czym była mowa, nie pozostawiało wątpliwości już w kilka sekund po tym jak "tył" Dawida pojawił się na ścianie. Można było usłyszeć bowiem zduszony nieco dźwięk, jaki wydało bolące gardło Oliw. Coś na wzór: "ucghmm" czy może "łoooghmmm", ciężko jednoznacznie stwierdzić... w każdym bądź razie był to odgłos wyrażający pełną aprobatę i podziw dla ogólnej aparycji wyrzeźbionej postaci. Zaraz też Zuuu niezgrabnie wyrwało się, iż rzeźba ta ma niezwykle piękne i jędrne pośladki, którymi zaczęła zachwycać się cała reszta żeńskiej publiczności. Później nastąpił czas na kolejne gradobicie achów, uchów, echów i pojękiwań, które jednak zgrabnie trzymane były na wodzy kontroli, w celu zachowania pozornej kultury bycia w społeczeństwie.




Nie ma się co jednak dziwić... sami przypatrzcie się bliżej detalom owej rzeźby, która uważana jest za rzeźbę wprost idealną!




Tematem jej jest Dawid, czyli postać biblijna, człowiek, który pokonał goliata. Mistrz uchwycił moment, w którym Dawid gotuje się do walki. Rzeźba ma ponad 5 m wysokości i jest wykonana z marmuru. Tworzona była mniej więcej przez 3 lata (ok. 1501-1504 roku) na zamówienie do katedry florenckiej. Do 1873 roku stała przy wejściu do starego pałacu na placu della signoria, symbolizują wolność zdobytą przez mieszkańców miasta i gotowość do jego obrony. Po owym roku została przeniesiona do galerii  dell'accademia. Kopię Dawida możemy podziwiać tam do dziś.

Niestety nie udało mi się znaleźć pożądanego ujęcia rzeźby, a mianowicie "od tyłu" (nawet wpisywanie tego w google nic nie dało...), jednakże mam nadzieję, że sam przód was wystarczająco zadowoli. Chociaż wiem Zuuu i rozumiem, jak bardzo jesteś rozczarowana faktem, iż jest TAM tak niewiele... Ale cóż, takie czasy! Takie czasy.

I na koniec, ostateczne, zbiorowe i jakże emocjonalne wyładowanie w moim zeszycie.
I przy tej sposobności myślę, że jeszcze warto zwrócić uwagę na kardynała Giovanni'ego Michiel'a, który w widoczny i bezdyskusyjny sposób, martwy ogląda TV.




Dobrej nocy! Niech 'idealny' Dawid będzie w Was ;*

niedziela, 6 marca 2011

Wyrafinowany artyzm za Króla Minosa, czyli kilka słów o Sztuce Egejskiej.

Chciałabym się zatrzymać dziś na moment przy Sztuce Egejskiej, która na tle całego starożytnego dziedzictwa sztuki robi na mnie baaardzo pozytywne wrażenie. Poza tym obawiam się, że nie jest nam tak dobrze znana jak np. sztuka starożytnych Greków czy Rzymian, która wałkowana i przerabiana jest wielokrotnie już od czasów podstawówki.

Sztuka Egejska to w pewnym sensie podstawa sztuki dla późniejszego Rzymu. Jest ona jednak całkowicie inna od dorobku rodzimych Rzymian. Wszystko oczywiście ma swoje źródło w otoczeniu w jakim  się rozwijała. Ciepłe morza, bogata morska fauna i flora, piękne greckie wyspy i mnóstwo mitologicznych historyjek i ciekawostek, chociażby związanych z królem Minosem i słynnym labiryntem w pałacu w Knossos.
Sztuka owa, dzieląca się na minojską i mykeńską, jest niezwykle elegancja, wyrafinowana, pełna dobrego smaku, taktu i wyczucia. Nic nie jest przesadzone, ale jednocześnie  każdy jej element jest bardzo efektowny i wyważony. Często, by ją lepiej zdefiniować, używa się określenie "sztuka dworska", co muszę przyznać bardzo przypadło mi do gustu. Zresztą sami popatrzmy na kilka najbardziej znanych fresków i malowideł właśnie z owego pałacu królewskiego w Knossos:

Książę wśród lilii

Fresk egejski z domu kapłanek




















Zawsze patrząc na te malowidła zachwycam się oryginalnością strojów, fryzur i ogólnym kształtem i wyglądem twarzy, który jest bardzo etniczny i taki... inny od europejskiego typu urody, czyż nie? Poza tym typowe elementy roślinne i zwierzęce przetworzone w iście syntetyczny sposób, również przyciągają uwagę.


Damy w loży


Bogini z wężami





Malowidła jednak malowidłami, ale tym co najbardziej urzeka mnie w sztuce egejskiej są niezwykle oryginalne i jakże ponadczasowe figurki kobiece. Każda z nich prócz specyficznej urody, posiada bowiem piękny dworski strój, który składa się z długiej, szerokiej spódnicy oraz obcisłego kaftanku (coś na wzór naszego dzisiejszego underbust'u ^^). Wykonywane z gliny, fajansu, bądź kości słoniowej i pięknie polichromowane. Ach, chętnie ozdobiłabym nimi swój pokój.







I na koniec, oryginalne egejskie wazy, typu morskiego, z popularnym i często stosowanym motywem ośmiornicy. Chyba nikt nie zaprzeczy, że ciężko spotkać się z czymś podobnym w późniejszej ceramice.



Pozostawiam Was więc z królem Minosem, a ja chwilowo przenoszę się kilkanaście wieków później, do rycerskiej i jakże dworskiej kultury wczesnego średniowiecza.

piątek, 4 marca 2011

Kubizm, czyli sześcienna kostka, która nie zawsze jest taka sama.

Zawsze zastanawiałam się cóż czyni jednych artystów bardziej sławnymi i rozpoznawalnymi od drugich. Pisząc to mam głównie na myśli malarzy, którzy dajmy na to żyli w tym samym czasie, często się całkiem dobrze znali, wykreowali wspólnymi siłami i doświadczeniami nowe tendencje i żadnemu z nich nie brakowało niczego w kunszcie i umiejętności operowania pędzlem. Ale nie wszystkim udało odnieść się wielki sukces mimo, że ich dzieła przez wielu znawców mogłyby być uznane za o niebo lepsze od prac ich bardziej sławnych kolegów.

Przyjrzyjmy się bliżej KUBIZMOWI, bo właśnie kierunek ten i jego historia zainspirowała mnie dziś do tych rozważań. Nikt, kto orientuje się cóż ten kierunek oznacza, nie ma wątpliwości, że głównym przedstawicielem jest tutaj znany na całym świecie i rozpoznawalny już przez dzieciaki w podstawówkach wielki Pablo Picasso.Nie chciałabym, żeby zabrzmiało to jednak ironicznie czy może sarkastycznie. Bowiem bez wątpienia był to wielki człowiek - artysta, którego życie i twórczość w ogromnym stopniu przyczyniła się do rozwoju sztuki XX wieku. Natomiast szkoda mi, że drugie wielkie nazwisko ściśle związane z kubizmem, czyli Georges Braque, jest tak słabo znane. Śmiem twierdzić, że chwilami jest on dla mnie ciekawszą postacią, czy raczej jego twórczość w większym stopniu do mnie przemawia. Ale to oczywiście bardzo subiektywna opinia, a każdy z nas może mieć swój własny gust i swoje własne zdanie. Ja tego nie neguję, tylko może raczej apeluję, chociaż sama nie wiem do kogo. Doprawdy, niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego tak właśnie jest? Skąd faworyzacja? Skąd przewaga jednych nad drugimi? Czyżby to było związane tylko i wyłącznie z naszymi upodobaniami estetycznymi? Ciężko mi w to uwierzyć, bardzo. Ale taka historia, taka kolejność, tacy ludzie i taki właśnie los.

Na koniec prezentuję wam dwa dzieła obu kubistycznych mistrzów byście sami mogli zastanowić się nad fenomenem i wyższością jednego nad drugim. Reasumując, jednak muszę napomnieć, że mimo wszystko kierunek ten nie potrafi mnie zachwycić i sprawić, żebym z otwartymi ustami wpatrywała się w jeden obraz przez dłuższy czas (jak to niekiedy bywa). Niestety to jednak nie to.

Braque - Portugalczyk


 Picasso - Dziewczyna z mandoliną

czwartek, 3 marca 2011

Artemida, czyli "personifikacja Księżyca, który błądzi w górach."


Nie bez kozery rozpoczynam tą właśnie rzeźbą, tej właśnie postaci. Poczułam się dziś bowiem natchniona paranormalną siłą Artemidy (jakkolwiek wieloznacznie to brzmi), co w pewien sposób wpłynęło na oświecenie mojego lekko spętanego nerwami rozumu i ducha. Poza tym uważam, że sobie na to w pełni zasłużyła.

Artemida to dziewicza bogini łowów, władczyni lasów i gór. Jest więc mi tym bardziej bliska i sprzymierzona potrzebom ducha, tym najbardziej gęstym i głębokim. Mimo, że słynna chryzelefantyna ją oblekająca w niczym nie przypomina żywiołowego lasu, to jednak mimo wszystko mi nim pachnie. W głębszą analizę wnikać w tym przypadku jednak nie chcę. Tyle co widać, wystarczy. Ważniejsza jest sama historia rzeźby, a raczej całej świątyni w Efezie, która miała tak burzliwe dzieje! Możemy sobie tylko wyobrazić.... przepiękna budowla sakralna na idealnym wręcz planie jońskiego dipterosu, otoczona wianem ponad 120 kolumn, budowana tak pieczołowicie ok. 120 lat, dopieszczana przez tyle ludzkich rąk, zostaje spalona w wyniku szału jednej osoby. Jeden człowiek, obłąkany, niezrównoważony, zapewne nie-myślący niszczy owoc tak długiej, ciężkiej i detalicznej pracy. Niszczy coś, co uznane zostało za jeden z cudów świata! Rok 356 p.n.e. i szewc Herostrates, który podpala ją tylko po to, by uzyskać rozgłos. Och, czegoż ludzie nie zrobią dla sławy i pieniędzy. Jakież to smutne i jakieś aktualne! Niczym przypowieść parabola. Ale ludzie z natury są uparci i nie znoszę kiedy odbiera im się coś, na co tak długo pracowali. I w tym wypadku starożytni nie chcieli się pogodzić ze stratą. Ostatecznie po burzliwych przejściach z Aleksandrem Wielkim, udaje odbudować się budowlę. Niestety sukces ten nie trwał zbyt długo. W 262 r. świątynia zostaje ponownie zniszczona podczas najazdu Gotów i już nigdy nie udaje jej się zrekonstruować. A szkoda, naprawdę szkoda.

Nie mniej jednak... w całej tej historii, która muszę przyznać iż bardzo mnie absorbuje, jakąś mistyczną i bliżej nieokreśloną rolę odgrywa rzeźba Artemidy. W pewien sposób czuję jej cierpienie i wiem, że jest to prawdziwe poświęcenie dla ludzkiej zawiści, bezmyślności i nieumiejętności życia w zgodzie z naturą, pięknem i harmonią.Taaak. Pomyślmy tylko o naszym kraju. Pomyślmy o Polsce.

Ku pomocy, ku refleksji, ku spełnieniu:

Lechoń Jan

Herostrates

Czyli to będzie w Sofii, czy też w Waszyngtonie.
Od egipskich piramid do śniegów Tobolska
Na tysiączne się wiorsty rozsiadła nam Polska,
Papuga wszystkich ludów - w cierniowej koronie.

Kaleka, jak beznodzy żołnierze szpitalni,
Co będą ze łzą wieczną chodzili po świecie,
Taka wyszła nam Polska z urzędu w powiecie
I taka się powlokła do robót - w kopalni.

Dziewczyna, na matczyne niepomna przestrogi,
Nieprawny dóbr sukcesor, oranych przez dzieci,
Robaczek świętojański, co w nocy zaświeci,
Wspomnieniem dawnych bogactw żyjący ubogi.

A dzisiaj mi się w zimnym powiewie jesieni,
W szeleście rdzawych liści, lecących ż kasztanów,
Wydała kościotrupem spod wszystkich kurhanów,
Co czeka trwożny chwili, gdy dało odmieni.

O! zwalcież mi Łazienki królewskie w Warszawie,
Bezduszne, zimnym rylcem drapane marmury,
Pokruszcie na kawałki gipsowe figury
A Ceres kłosonośną utopcie mi w stawie.

Czy widzisz te kolumny na wyspie w teatrze,
Co widok mi zamknęły daleki na ścieżaj?
Ja tobie rozkazuję! W te słupy uderzaj
I bij w nie, aż rozkruszysz, aż ślad się ich zatrze.

Jeżeli gdzieś na Starym pokaże się Mieście
I utkwi w was Kiliński swe oczy zielone,
Zabijcie go! - A trupa zawleczcie na stronę
I tylko wieść mi o tym radosną przynieście.

Ja nie chcę nic innego, niech jeno mi płacze
Jesiennych wiatrów gędźba w półnagich badylach;
A latem niech się słońce przegląda w motylach,
A wiosną - niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę.

Bo w nocy spać nie mogę i we dnie się trudzę
Myślami, co mi w serce wrastają zwątpieniem,
I chciałbym raz zobaczyć, gdy przeszłość wyżeniem,
Czy wszystko w pył rozkruszę, czy... Polskę obudzę. 





Sic fata volunt, moi drodzy, sic fata volunt.

Kiedy myślę o sztuce, czuję intensywny zapach lawendy a oczy przysłaniają się głębokim fioletem. Kiedy czuję sztukę, rytm mojego serca staje się niesłyszalny, bo ono chwilowo przestaje bić. I wcale nie jestem wtedy martwa. Wręcz przeciwnie! Wiem bowiem, że sztuka żyje we mnie.

Zapraszam do wspólnej podróży, do której może dołączyć się każdy, kto tylko kiedykolwiek poczuł zapach pływającej po niebie lawendy.